środa, 18 lutego 2015

nie jest to nasza, lecz gwiazd naszych wina

                                            
 
 
 
 

                                                    
 
 
Issei Kurogawa
32 lata
Były szpieg, oficer ANBU, obecnie pracujący nad tajnym projektem z polecenia pana Hokage
Kawaler, bezdzietny, żadnych szczególnych znaków, ciemobrązowe włosy, ciemne oczy
Zdjęcie przedstawia aktualny wygląd oraz ubiór, wykonane zostało po niedawnym egzaminie na Tokubetsu Jounina
Zimny, oschły skurwysyn, alkoholik z wyboru, szuka kobiety, choć raczej jej nie znajdzie
Suiton, techniki genjutsu, kunaie i shurikeny są wszystkim, czym operuje
 
 
 
 
 
 
Nie, świat nie jest instytucją zajmującą się spełnianiem życzeń. On o tym wie najlepiej. Wojny pochłonęły jego rodzinę, jego marzenia, jego prawą nogę, którą odrąbał mu czyjś kunai. Prowadzi grzeszne życie, jak inni jemu podobni, szuka kobiety, aby przekazać dalej swoje geny. Jest jednak świadom tego, że życie skazuje go na - częściową lub całkowitą - porażkę. Która chciałaby nieuleczalnego alkoholika z protezą, który pali, pije i zabija co kilka dni? No właśnie.
Jego gwiazda jest z tych, które spadają. Z większym lub mniejszym hukiem, w większej lub mniejszej glorii chwały lub hańby oraz z większym lub mniejszym balastem typowo ludzkich grzechów, ale zawsze spada w niezapomniane ciemności. Stanowczy, odważny człowiek, gotów poświęcić wszystko dla ideałów, w które wierzy. Nie jest luzakiem, ale do szczególnie posępnych też go nie zaliczysz. Trzyma się na dystans, póki może, po prostu wykonuje swoją robotę. Bo cóż ma innego do zrobienia?
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
(OK, nowy-stary Issei :D Historia leciutko zmieniona, wygląd - sir Conrad Weller z Kara Kyou Maou, dodany nałóg i zmieniony wiek. Jeżeli coś nie tak, prosze krzyczeć! :D Można mu oferować laski, wątki chętnie przyjmuję. GG - 42127244)

17 komentarzy:

  1. [Cześć i czołem! Życzę powodzenia na blogu i dużej ilości weny! C: Ten Conrad to mi przypomina trochę jakiegoś faceta z yaoi, nie wiem czemu.]

    Kayeko

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Witam :3 Powodzenia w prowadzaniu postaci i duuużo weny :D ]

    LEE

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dużo weny i fajnej zabawy! Jak cos zapraszam na watek ;)]

    Kakashi

    OdpowiedzUsuń
  4. Spacerował, a dokładnie miał zamiar wrócić do swojego domu po skończonej robocie. W dłoni jak to miał w zwyczaju czytał swoje powieści, gdzie każda kolejna strona wciągała go coraz to bardziej i bardziej. Nie trzeba sie rozpisywać o jakie konkretnie strony chodzi, prawda? Prawda.
    Jego zajęciu przeszkodził młody mężczyzna, który w dość cichy sposób oznajmił o wezwaniu Hokage.
    - Aha, dzięki - mruknął i pewnym siebie krokiem zawrócił, by iść do Naruto. Jego uwagę przykuł Issei, który zaskoczył go pytaniem o jego ucznia. Zamknął pierw książkę i schował do większej kieszeni pod kamizelką.
    - Szczerze mówiąc, zawsze wiedziałem, ze daleko dojdzie. Choć doskonale pamiętam, jaki był Naruto w młodości... Jestem dumny z niego jak i z siebie, że nie wyrwałem sobie wszystkim włosów - powiedział rozweselonym głosem. - Jednak uczeń zawsze pozostaje uczniem - dodal, wzdychając. Fakt. Uzumaki został Hokage. Ale nadal pozostawał kochającym ramen chłopcem, jakiego wciąż pamiętał Kakashi. Spojrzał na mężczyznę i westchnął. - Wiesz może po co nas wzywa? Jeśli chce bym zajął sie znowu jego dzieciakami, osobiście zostawiam tą robotę tobie - ostrzegł, bo w prawdzie czasami zdarzało mu się cos takiego wymyślać.

    Kakashi

    OdpowiedzUsuń
  5. [Hm, hm. Może jak członek ANBU, to relacja w stylu: "Kay, weź sprawdź mi to i to, bo ci medycy u nas mi powiedzieli, że zajmie im to tydzień." ;-;]

    Kayeko

    OdpowiedzUsuń
  6. [Mi to jak najbardziej pasuje ;3]


    Alia nie tylko pracowała jako barmanka, ale też dorabiała sobie na kradzieżach. Czy czuła się z tym źle? Trudno powiedzieć, kiedy robiła to dla dobra swego brata. Wiedziała, ze to złe. Ale tez złym jest odwrócić sie od cierpienia bliskiej sobie osoby.
    Ostatnio okradła sekretarza z jego sygnetu, niezwykle sie spieszyla wiec nie byla w stanie działać tak jak zwykle, ostrożnie. Minęło juz troche czasu od tamtego zdarzenia, dlatego byla niemal pewna, że miał dużo szczęścia.
    Kupiła nowe leki dla Marco. Wchodząc do swojego małego mieszkania, gdzie chłopak czytał kolejną książkę, położyła zakupy na blat w kuchni. Następnie usiadła przy swoim krewnym.
    - Dostałaś premie w robocie? - spytał z tym swoim wesołym usmieszkiem. Mimo choroby, która go dręczyła, był niezwykle radosny i pełny zycia. Podziwiała go za to.
    - Hm, sama sobie ją wzięłam - powiedziała, na co ten się zaśmiał. Rozmawiali ze sobą jakiś czas, nawet dala mu w międzyczasie tabletki. Później sie położył, a ona robiła obiad na jutrzejszy dzień.
    Po jakimś czasie usłyszała napad kaszlu, zerwala sie z tapczanu, by mu pomóc. Jednakże wtedy do jej mieszkania wkroczyła konoszańska policja.
    - Jest pani aresztowana za kradzież sygnetu, pójdzie pani z nami - nakazał jeden z mężczyzn.
    - Nie mogę, mam brata...
    - Ta kwestia nie podlega dyskusji - dodał i kazał swoim ludziom ją aresztować. Normalnie by z nimi poszla, ale odgłosy jej duszącego sie brata na to jej nie pozwalały. Zaczęła sie bronić, wycofując sie jednocześnie do pokoju Marco. Nie była wybitną wojowniczka, ale był to instynkt. Chroniła brata i to w tej chwili było najważniejsze. Jedynemu przyłożyła z patelni, ktora leżała na blacie, innemu z talerza. Kobieca bron, co by nie było. Gdy dotarła do brata, zamknela drzwi.
    - Alia... Uciekaj - prosił, ale ona zwyczajnie sie nie zgodzila. Podała mu szybko kolejne leki łagodzące duszności. Niby pomogło? Ale z Marco było gorzej niż zwykle, potrzebował opieki. I gdy chciała najzwyczajniej uciec razem z nim, wdarli sie do środka.
    Nie wygrała, no bo jak. Zabrali ją do kicia i zamknęli, zostawiając brata dziewczyny samemu sobie. Musiała uciec, zająć sie Marco. Nie wiedziała tylko jak, teren był dobrze strzeżony. Na jej nieszczęście.

    Alia

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Mi pasuje ^^ Zaczniesz? ]

    Mai

    OdpowiedzUsuń
  8. [Alia siedziala w tej durnej celi i myślała. Nie miała pojęcia co robić, bała sie o swojego brata. Był jej całym światem, a jeśli cos mu się teraz stanie to sobie tego nie wybaczy. To właśnie ona była za niego odpowiedzialna.
    W pewnym momencie zauważyła Issei'a. Podeszła do krat, przeczesała włosy, które opadały na jej twarz. Policjant i złodziej, czasami ją przyłapywał, cóż.
    - Issei, błagam cię, musisz mnie wypuścić - zaczęła z drżącym głosem, co było u niej dość rzadkie. - Musze iść do brata, nie mogę tu siedzieć - ciągnęła, mając nadzieję, że może cos zdziałać. Patrzyła mu w oczy, brała go na litość? Być może. Ale jakie to miało znaczenie przy tym, co mogłoby sie stać Marco.

    Alia

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie lubiła siedzieć bezczynnie na dupie, gdy komuś bliskiemu cos się działo. Z reguły była żywa oraz pełna energii, więc od siedzenia za kratkami praktycznie świrowała. A juz tym bardziej, kiedy nie wiedziała w jakim stanie jest Marco. Od tego wszystkiego pulsowało jej w glowie. Jednakże propozycja mężczyzny nie za bardzo ją zadowalała. Zdecydowanie wolała sama opiekować sie chłopcem, ale najwidoczniej teraz to jedyne, czego mogła sie uchwycić. Odsunęła sie od krat, ciężko przy tym wzdychając
    - Jesteś pewny, że nic więcej nie da sie zrobić? - spytała dla pewności, by znów przybliżyć sie do faceta. - W każdym bądź razie będę wdzięczna za opiekę nad Marco, to dla mnie bardzo ważne, Issei - dodała, po czym tak po prostu wzięła od niego butelkę i sama wzięła łyka sake. Na ten moment to było to, czego jej potrzeba.

    Alia

    OdpowiedzUsuń
  10. Otworzyła oczy jednak zaraz zmrużyła je gdy dostrzegła oślepiające, poranne światło. Obróciła głowe w bok i Jej oczom ukazał się mężczyzna którego poznała wczoraj w barze.
    W jej głowie układały się wspomnienia, myśli oraz bodźce. Już pamiętała, zaciągnął ją do łóżka i pieprzyli się pół nocy. Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Wstała i wręcz od razu złapała jego górne odzienie, nałożyła je na siebie i podążyła do stolika. Kunai'a nawet nie dotykała, przejrzała jego papiery- Konoszański pies-pomyślała, następnie chwyciła za kilka banknotów. I gdy już miała je "pożyczyć" ktoś powalił ją na łóżko.
    - Nikogo nie okradam- odwróciła głowę oraz wzrok. Musiała aż tak źle trafić? Chyba na to wygląda- Chciałam znaleść klucz od pokoju- wzrokiem powiodła na zamknięte drzwi.
    Zakluczył je gdy weszli, zanim zaczęli się kochać. Po co? Nie miała pojęcia, ale i tak wtedy ją to dodatkowo podniecało.

    Mai

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie patrzyła na Niego, miała odwróconą głowę w bok jednak dokładnie przysłuchiwała się jego słowom. Sytuacja się zmieniła gdy wodne liny przywiązały ją do łóżka, dość dobrze by nie mogła się wydostać.
    - Nie kłamie- powiedziała ze stoickim spokojem.
    Spojrzała w jego oczy gdy znów zaczął sączyć alkohol. Gdy została odarta z ubrania jej poliki zaczerwieniły się okropnie, klepną ją w tyłek... w tym momencie rozerwała swoją resztką czakry.
    - Mogłeś zabić- powiedziała dosadnie i sięgnęła po swoją bieliznę którą zaczęła zakładać, następna była spódniczka oraz biała koszula wraz z kozaczkami- Przecież dostałeś taką misję tygrysie- powiedziała coś o czym wiedziała, lecz inni ludzie nie wiedzieli o tym iż posiada takie informacje- Ale przyznam, seks był dobry. Powtórzyłabym- stanęła na przeciwko niego.

    Mai

    OdpowiedzUsuń
  12. Sączyła drinka o jakże pięknej nazwie "Uśmiech Barmana". Naprawdę nie wiedziała, jak można tak idiotycznie nazwać napój, bo coś takiego nadawało się może na nazwę prezerwatyw. W najlepszym wypadku.
    Miała na sobie czarne rurki i liliową bluzkę bez ramiączek, która utrzymywała się tylko dzięki jędrnemu biustowi. Na stopy nałożyła czarne szpilki, a długie włosy zawiązała w wysokiego kucyka. Twarz przyozdabiał delikatny makijaż.
    W pewnym momencie wyciągnęła z kieszeni skórzanej kurtki, nałożonej na oparcie krzesła, napoczętą już paczkę papierosów i szarą zapalniczkę. Wyciągnęła peta, odpaliła i zaciągnęła się dymem, który po chwili wydmuchała prosto w tabliczkę "zakaz palenia". Przypadkiem trafiła akurat w to miejsce, jak kilka innych osób zresztą. W tym miejscu każdy palił tam, gdzie nie wolno, a nie palił tam, gdzie wolno.

    Rika

    OdpowiedzUsuń
  13. [Więc zaczynam!]

    Kolejny z wielu dni, gdy usnął z głową na blacie w jakimś pierwszym lepszym barze. Zapewne gdyby nie jego koci towarzysze, siedział by tam dzień i noc próbując zatruć dużą ilością alkoholu coś co chciałby w sobie zabić. Jeden z kocich ninja w końcu miał tego dosyć i wymierzył dosyć potężnego kopa w głowę mężczyzny. Białowłosy zaraz się obudził, łapiąc się za głowę. Spojrzał na czarnego kota w białe ciapki , marszcząc przy tym czoło.
    - Sudu, co ty do cholery wyprawiasz? - kot ninja zamachał gniewnie ogonem po czym wskazał łapą na pustą butelkę sake, niemalże warcząc pod nosem.
    - Dzisiaj Naoto nikt nie wyniesie Cię z baru. Zdajesz sobie z tego sprawę? - posłał mężczyźnie gniewne spojrzenie na co białowłosy westchnął głośno, sięgając po kolejną porcję sake. Zaczął spokojnie.
    - Wezwę Kogeki. - biało czarny kot prychnął pod nosem i zeskoczył z gracją z siedzenia. Mężczyzna obrócił się za nim, podnosząc przy tym jedną brew do góry. Jego kompan, idąc na dwóch łapkach zniknął mu gdzieś za zakrętem. Westchnął głośno i obrócił się przodem do lady, wpatrując się z nostalgią w sake. Oparł łokcie o ladę by o dłonie oprzeć głowę z cichym pomrukiem "Przepraszam...".
    Tymczasem jego koci towarzysz numer jeden, czarno biały kocur, nie bez powodu opuścił Naoto. Parę kotów z okolicy poszło za nim. Sudu wyczuł coś znajomego, o czym koty rzadko kiedy zapominają. Woń przyjaciela. Gdy go dostrzegł, uśmiechnął się i już zaczął biec w jego stronę... zatrzymał się nagle czując i od niego woń alkoholu. Przejechał łapką po swoim pyszczku.
    - Oboje... tacy... sami... - z delikatną irytacją nasłał na Issei bandę kotów, która akurat była przy nim. Najszybsza droga do wytrzeźwienia? Adrenalina. Najlepszy sposób na zmuszenie ciała do wyprodukowania takowej w większej ilości? Walka. Koty więc rzuciły się na mężczyznę, drapiąc i miaucząc przeciągle. Gdy Sudu dojrzał, iż wzrok mężczyzny nie jest już tak mętny, odesłał swoich kocich towarzyszy. Stał na dwóch łapkach, wyprostowany, machając ogonem na lewo i prawo. Posyłał mężczyźnie pioruny wzrokiem. Czasami zastanawiało go jak ludzie potrafią bardzo... Westchnął głośno i odezwał się.
    - Issei. Kurogawa Issei. - przez moment nadal wpatrywał się w mężczyznę surowym wzrokiem, by po chwili ponownie westchnąć i sprawić, iż jego wzrok stał się łagodniejszy. Miał nadzieję, iż brunet będzie go pamiętał jako pierwszego kociego towarzysza jakiego udało się przyzwać Naoto. Machnął łapką, aby dać mu znać aby szedł za nim. Oczywiście ruszył w kierunku baru w którym przesiadywał białowłosy. Cóż. Stwierdził, iż takie towarzystwo mu się przyda. W międzyczasie mówił.
    - Tak, mnie również miło Cię widzieć. Mam mały problem z Naoto. Tak. Naoto jest tutaj. A dokładniej to w barze. - gdy już doszli do miejsca z którego było w oddali widać bar, kot ninja zatrzymał się mrużąc oczy. Obrócił się przodem w kierunku bruneta i z powagą powiedział.
    - Idź do niego. Byłeś... jesteś jego przyjacielem. On nie zdaje sobie z tego sprawy, ale potrzebuje towarzystwa ludzi. Dziękuję Issei. - skłonił się delikatnie po czym zniknął, jak każdy przyzwany towarzysz po pewnym czasie.
    Tym czasem białowłosy powoli ponownie zaczął odpływać w sen, walcząc z tym kolejnymi kieliszkami sake.

    Naoto

    OdpowiedzUsuń
  14. Sudu dobrze wiedział co robi. Zbyt wiele czasu spędził z białowłosym i dobrze wiedział, iż Issei jest do niego bardzo podobny. Oczywiście na pewno oboje by się tego wyparli zasłaniając się dumą czy czymkolwiek. Ale prawdą było, iż pomimo wszystko byli przyjaciółmi. Wspólnie posiadali tą zaletę, iż może i rozdrapywali stare rany. Ale równie szybko potrafili je zasklepić. Ucieszył się, iż mężczyzna zdołał wytrzeźwieć na tyle aby dojść do baru i zrozumieć o co mu chodzi.
    Białowłosy wpatrywał się tępo w sake gdy nagle ktoś krzyknął jego imię i szturchnął go w ramię. W pierwszej chwili chciał powiedzieć coś w stylu "Sudu, odwal się", ale w tym momencie jego pijany umysł podał mu wiadomość, iż ten głos to nie głos kociego towarzysza. Zmarszczył brwi i powoli nabierał swoistego rodzaju trzeźwości. Dodatkowo słysząc zdanie zakończone "starego kumpla", podniósł się powoli do siadu, jednocześnie podnosząc jedną brew do góry z niedowierzaniem.
    Szczerze powiedziawszy, myślał iż już nigdy nie spotka swojego starego przyjaciela. Gdy porzucił wszystko za sobą... z nim też to zrobił, nieprawdaż? Dostrzegając jego uśmiechniętą twarz, sam musiał się uśmiechnąć delikatnie co można było tylko dostrzec przez jego delikatnie przymknięte oczy. Obrócił się niezwykle szybko jak na kogoś kto wypił prawie dwie butelki sake i zarzucił brunetowi ramię na szyję, sprowadzając go niżej. Na tyle, aby białowłosy mógł poczochrać jego włosy. Puścił go i w końcu się odezwał wesoło.
    - Mówiłem, żebyś ściął te kudły Issei! - zaśmiał się cicho po czym westchnął głośno. Siedział obrócony teraz w stronę mężczyzny. Wiele razem przeszli i wiele o sobie wiedzieli. Może dlatego Naoto tak bardzo pragnął zostawić go również za sobą? Podał mu kieliszek, nie mogąc przestać na niego patrzeć. Pokręcił powoli przecząco głową.
    - Niech mnie Kogeki użre. Bo normalnie chyba śnię. Stary Issei przychodzi i wyzywa mnie od pijaków! - parsknął pod nosem rozbawiony po czym obrócił się już bardziej na wprost lady. Przez tą krótką chwilę przypomniało mu się życie w ANBU. A zapomniał o tym dlaczego z tego zrezygnował. Wypił jednym haustem zawartość kieliszka po czym spojrzał na starego przyjaciela. Zaczął już ciszej.
    - Pewnie się zastanawiasz co ja tu robię, tak samo jak ja się zastanawiam co ty tu robisz. Pewnie nie przybyłeś tylko ze mną pogadać i się nachlać do nieprzytomności jak za dawnych czasów, nieprawdaż? - spojrzał smętnie na sake, gotowy na jakąś tyradę lub rozkazy do Hokage. Oczywiście, nie uśmiechało mu się to ale domyślał się, iż przyjaciel nadal należy do ANBU. Z drugiej jednak strony, wiedział że brunet nie byłby do tego zdolny. Ale... ludzie strasznie się zmieniają, nieprawdaż? Wie to między innymi po swojej osobie.

    Naoto

    OdpowiedzUsuń
  15. Słysząc jego zapewnienie, podniósł jedną brew do góry z cichym "chciałbym to widzieć". Zawsze uwielbiał patrzeć na te pojedynki, jak Issei próbuje przekonać towarzyszy białowłosego do zrobienia czegokolwiek. Ogromna kocia bestia może i była niebezpieczna ale jednocześnie byłą niezwykle uparta. Nawet miewała swoje humorki! Pokiwał delikatnie przecząco głową rozbawiony samymi wspomnieniami. Tymi które jednak były gdzieś pozytywne.
    Od bitwy minęło dla Naoto zbyt mało czasu. Dla niego nigdy to nie będzie ta odległą przeszłość a przynajmniej nie na tyle aby o niej zapominać z dnia na dzień. Wiedział, iż Issei ma podobnie. Niektóre czynności czy też innych ludzi zaczyna się porównywać do tamtych dni. Mierzyć ich miarą smutków, żalów i śmierci jakich przeżyli przez ten krótki okres. Westchnął przeciągle, patrząc na przyjaciela kątem oka. Właściwie to nie wiedział co się działo z nim przez ten cały czas gdy rzekomo zniknął z wioski wraz z kotami. Nie interesował się praktycznie nikim. Zupełnie jakby wojna pochłonęła całą wioskę. Słysząc dźwięk szkła, przymknął delikatnie oczy i uśmiechając się kącikiem ust czego nie można było dostrzec.
    Nadal chyba mógł nazwać bruneta przyjacielem. Przecież kto razem z nim wkurwiał się na ideologię Naruto czy też kto razem z nim spierniczał przed tą cycatą blondynką? Pokręcił ponownie rozbawiony głową. To były nawet dobre wspomnienia. Pomimo tego, iż wszystko w jakiś sposób skomplikowała wojna, to właśnie po niej dostali skrawek wyzwolenia.
    Spojrzał na niego kątem oka, gdy wspomniał o jego włosach, patrząc na te kłaki sugestywnie. Słysząc jego drwinę, musiał się roześmiać. Najpierw było to prychnięcie pod nosem a później cichy śmiech aż w końcu głośny śmiech. Dawno nikt tak nie zadrwił z jego włosów. I od dawna nie miał powodu do śmiania. Pokręcił głową, podnosząc delikatnie dłonie do góry w geście poddania się.
    - Ten głos Naruto mnie powalił! Tego mi chyba było najbardziej brak. Twoich aktorskich sztuczek Issei. - jeszcze przez jakiś czas podśmiewał się pod nosem, zupełnie jakby brunet opowiedział kawał stulecia. Ale chyba to właśnie to było potrzebne białowłosemu. Trochę głupich żartów i przyjaciel z którym nawet może pomilczeć.
    Nie zdawał sobie sprawy, iż przyjaciel dostał misję od kociego towarzysza. Wiec gdy usłyszał to śpiewne genjutsu, uśmiechnął się kącikiem ust. Mógł się tego domyślać, czyż nie? Otaczająca go ciemność pomimo wszystko wydała mu się tak strasznie bliska i bezpieczna. Nie wiedział gdzie zostanie zaniesiony, ale miał szczerą nadzieję iż jego przyjaciel nie podrzuci go pod drzwi Hokage. Nie był by chyba do tego zdolny, nieprawdaż? Minęło sporo czasu ale jego postrzeganie świata nadal było podobne do białowłosego? Czy może się mylił?
    Gdy ciemność zniknęła, mógł dojrzeć obskurną kawalerkę. Mógł strzelać gdzie się znajdują, ale jego zamroczony umysł nie miał na to ochoty. Wydobył z siebie tylko krótkie "och". Leżał dalej na kanapie, patrząc trochę smutno na sufit. Słysząc odpowiedź bruneta jakoś mu ulżyło ale w zasadzie przecież tego spodziewał się po swoim przyjacielu, nieprawdaż? Pokręcił delikatnie głową słysząc kolejne zdania i westchnął głośno i przeciągle zupełnie jakby był zdenerwowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedział ciszej, nadal patrząc na sufit.
      - Kto by się spodziewał. Sudu maczał w tym swe łapy. - przechylił głowę, aby dojrzeć bruneta. - Doprawdy nie jesteśmy niczyimi psami? Po tej kanciapie rzeczywiście mogę stwierdzić, iż nie zarabiasz raczej zbyt dużo. - zaśmiał się cicho i powrócił do patrzenia na sufit. Kontynuował dalej.
      - Ja wiem Isse, że wyświadczyłeś kotełom przysługę. Chwałą Ci za to. Będą z Ciebie dumne. Serio. Ale co? Będziesz tak za mną chodził do każdego baru? Wątpię. - obrócił się wygodniej na kanapie, zupełnie jak kot który szykuje się do snu. Oczywiście nie ściągnął ani jednej z masek.
      - Isse. Ty stary wygo. Kiedyś gdy zachleje się na śmierć w spadku przepisze Ci cały mój dobytek. - prychnął pod nosem rozbawiony i zaczął powoli przymykać oczy. Przypomniało mu się jak potrafili stać na warcie razem przez całe tygodnie. Jeden czuwał a drugi spał. Dlatego czuł się tutaj tak bezpiecznie, dopóki miał tą pewność iż gdzieś w okolicy czai się brunet. Cicho dodał, z uśmiechem.
      - Po za tym. Używać na mnie Kokuangyo no Jutsu. Jak ja dawno tego nie słyszałem. Od bardzo dawna.

      Naoto

      Usuń
  16. Toruviel Adamantis28 marca 2015 21:12

    Zaciągała się właśnie dymem, gdy dosiadł się do niej o dwa, trzy lata starszy mężczyzna. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Trochę z pobłażaniem, trochę z rozbawieniem.
    To nie tak, że była jakąś cnotką niewydymką lub coś w tym guście. Po prostu dzisiaj nie miała ochoty wyrywać kogokolwiek... no, nie miała ochoty na seks.
    — Nie będzie cię na niego stać — odpowiedziała spokojnie. Takich trzeba spławiać od razu, jeszcze się uczepią jak rzep psiego ogona.
    Ponownie włożyła papierosa między usta, odwracając wzrok od szatyna.

    Rika

    OdpowiedzUsuń