niedziela, 15 marca 2015

Here I am


Naoto Senju
Człowiek Kot
Ninja klasy S

"Nie... nie uważam, abym należał do któregokolwiek z krajów. Ale tak. Należałem kiedyś do Konohy... Chciałbym móc nazwać kraj ognia domem. Ale przestał nim być, gdy straciłem z niego wszystko, do czego było warto wracać."



19 komentarzy:

  1. [ Oooo a my już się znamy chyba, no nie? :D No nic, miło cię tutaj widzieć! Karta świetna, tak samo jak postać. Ja się witam cieplutko, życzę dużo weny jak i wątków no i zapraszam do siebie :D]

    Chaerin, Aomine

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam serdecznie w imieniu administracji i życzę dobrej zabawy na blogu oraz samych interesujących wątków. c: W razie czego zapraszam do siebie. Postać jest naprawdę intrygująca.]

    Kayeko

    OdpowiedzUsuń
  3. [O, jako fajny. Karta dużo nie mówi, ale to dobrze. Postać jest bardziej tajemnicza, przez co tez bardziej się chce z nią watkowac by go poznać. To co? Powiązanko jakieś, hm? Masz jakiś pomysł? ;)]

    Alia

    OdpowiedzUsuń
  4. (Witam pana kota szalenie ciepło! :D Hm, obaj tkwili kiedyś w ANBU - chociaż Issei dalej jest na służbie, a Naoto chyba odszedł, jeżeli dobrze rozumiem Twoją kartę; obaj chyba mają zamiłowanie do sake i stracili bliskie osoby. Widzę tu takie powiązanie: dwaj "przyjaciele", alkoholicy, piją razem dość często, Naoto intrygują tajemnice Isseia i odwrotnie, może nawet połączyłyby ich wspólne cele? W razie czego zapraszam na GG albo Gmail. )

    OdpowiedzUsuń
  5. Toruviel Adamantis16 marca 2015 14:44

    [ Ale pan. <3 Jeju, jeju, jej! Ja chcę wątek! :D Risa lub Rika, if you want. Z wymyślaniem ciężko u mnie, ale zrekompensuję zaczęciem. Jak masz pomysł - wpadaj. :D ]

    Rika | Risa

    OdpowiedzUsuń
  6. Toruviel Adamantis16 marca 2015 15:22

    [ Opcja namber tu jest świetna. <3 Zaczynam zatem! ]

    Wyciągnięta na kanapie jadła czekoladowe lody. Ubrana była jedynie w bieliznę i stanowczo za dużą, grafitową koszulkę. Jednocześnie czytała książkę, bodajże horror. Szczerze powiedziawszy, nie był za bardzo wciągający, ale Risie po prostu okropnie nudziło.
    Wtedy też usłyszała dzwonek do drzwi. Oderwała wzrok od liter i uniosła brew. Nie chciało się jej otwierać, ale tajemniczy ktoś był bardzo uparty. Wstała więc i otworzyła drzwi.
    — Ty? — zapytała, opierając się o framugę drzwi.
    Naoto był całkiem nawiany. Czego on od niej chciał?

    Risa

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Wybacz, patrzyłam wczoraj z telefonu, ale juz nadrobiłam:D no i ogólnie wszystko mi pasi, więc zacznę :D]

    Kolejny wieczór kolejnego miesiąca, gdzie niebezpieczne doskwierała jej coraz bardziej brak pieniędzy, a za coś musiała opłacać leczenia brata. Tak więc wzięła sobie dzień wolny, by udać sie do rezydencji pewnego nadzianego mężczyzny, by podwinąć mu trochę oszczędności z skrytki za obrazem. Szybko weszła, szybko wyszła. Było okej, dopóki nie usłyszała krzyku.
    - To złodziejka! Brać ją! - Po tych słowach zaczęła czym prędzej uciekać, oglądając sie co jakiś czas za ramię. Goniło ją sześć osób, konoszańska policja. Skręcała po uliczkach, skakała przez mury, kryła się w cieniu, byleby nie dać sie złapać. Ale cholera, dobrze im to szło. Katem oka ujrzała knajpke, gdzie postanowila sie udać. Może skutecznie schowa sie w toalecie lub wysokoczy przez jakies okno? Otwierając drzwi dobiegł do niech zapach alkoholu oraz dymu, nie koniecznie tytoniowego. Zwolniła, by nie wyglądać podejrzenie, ale jej król był zdecydowanie szybszy i dłuższy niż zwykle. Zgłupiała, gdy przez tylne drzwi przeszli jej ścigacze. Opuściła głowę w dół i zaczęła sie rozglądać, szukając jakiegokolwiek rozwiązania. Stwierdziła, że zdecydowanie była w czarnej dupie, ot co.

    Alia

    OdpowiedzUsuń
  8. Auauauuauauuaua! Co to, do ciężkiej cholery, ma być?! Wracał właśnie z imprezy urodzinowej przyjaciela, na której opijali w wąskim i zaufanym gronie wybicie dwudziestki piątki na zegarze życia, żartowali o kobietach i rozbierali takowe wzrokiem. Było więc wspaniale, ale nie znaczyło to, że zamawiał stado upierdliwych kotów ninja! Do tego takich kotów ninja, które niszczą jego przepiękny mundur, dumę jego garderoby! Syknął z niechęcią, ale i wytrzeźwiał. I już miał użyć nieśmiertelnego Daibakuha, będącego jego wojenną wizytówką, gdy nagle...
    Sudu? A więc Kogeki i Utsukushi są w pobliżu? Musi im więc towarzyszyć...Naoto. Ale dlaczego? Co ten debil robi w Kraju Ognia? Senju, bo Senju, ale sam się zaprzysięgał przed wojną, że za cholerę do Tsunade nie pójdzie. Cóż: przysięgał, jak sięgał, a dostał, zaprzestał. - parsknął w myślach, przypominając sobie stare powiedzenie jego czcigodnych rodziców. Naoto i jego koty byli mu towarzyszami. Wiązały się z nimi liczne wspomnienia. Po wojnie ich drogi się rozeszły. Podobieństwo położeń. Obaj przed trzydziestką,
    obaj bez rodzin i miłości, obaj niemalże - jeżeli wierzyć relacji zniecierpliwionego zwierzęcia - alkoholicy z wyboru, a nie z nałogu. Starzy kawalerowie z ANBU, mordercy na usługi swoich Kage, którymi niedyskretnie gardzą. Tak, Naoto był
    jak porzucony liść miotany na wietrze przez mniej lub bardziej sprzyjające wiatry; to samo było z Isseiem. Świetnie się rozumieli, to on uczył go niektórych technik, na froncie służył z nim nawet w jednym pułku. Dlatego widok Sudu spowodował,
    że zebrał myśli. Skupił się. Po chwili pokiwał głową. Doskonale rozumiał tego kota. Ile można wynosić schlanego do nieprzytomności człowieka ze spelunek i cucić jego kaca?! Takie same myśli musiała mieć jego świętej pamięci narzeczona, gdy przychodził do niej od hazardu, tancerek, barów i bardziej lub mniej udanej próby zapicia dramatycznych wspomnień. Zgodził się. Wszedł do budynku. Naoto nietrudno było wyśledzić, te białe kłaki były widoczne niemal z kilometra.
    Swego czasu zachęcał go nawet, by się przefarbował, ale idiota upierał się przy swoim: farba jest mało męska! Chyba, że taka z krwi dziewicy, to i owszem!
    - Naoto! - szturchnął go mocno, po przyjacielsku, jak niegdyś. Za lepszych czasów. - Naoto, ty stary pijaku! Wstawaj, ładnie to tak witać starego kumpla na leżąco?!
    Zaśmiał się lekko. Akurat ta ich przyjaźń była dowodem na to, że ludzi najlepiej łączy ze sobą wojna. Była to swoista mocna więź, powstająca z ratowania sobie nawzajem dupy pod tą i ową miejscowością na tym i owym froncie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Spojrzała na niego tak... obojętnie. Nie musiała z nim iść, nie musiała go nawet słuchać. Ale spojrzała na swój salon, gdzie leżał ten denny horror i perspektywa chlania z Naoto nie wydała się jej taka zła.
    — Czekaj — powiedziała i zatrzasnęła drzwi.
    Poszła do swojego pokoju, gdzie przedostała się przez wszechobecny bałagan do szafy. Zrzuciła za duży t-shrit i nałożyła dopasowany czerwony z czarnym napisem "You think I'm crazy? Yeah, you think I'm crazy" i czarne szorty. Wyszła z pokoju, a w korytarzu wsunęła na stopy szpilki. Wzięła jeszcze z wieszaka skórzaną kurtkę. Wyszła z mieszkania.
    — Gdzie idziemy? — zapytała, zamykając drzwi. — Do jakiegoś baru czy do ciebie? — Uśmiechnęła się lekko.

    Risa

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Hymmm no nie wiem czy on z Aomine by się dogadał. Prędzej z moim Renem, ale jeszcze go nie opublikowałam, muszę popracować nad kartą i takie tam. No, ale o ile chcesz to na razie można walnąć coś z Chae :) ]

    Chaerin

    OdpowiedzUsuń
  11. Alia była tak zaaferowana tą sytuacją, że nie patrzyła, co jest dookoła. Czuła, że zaraz ją złapią, przez co będzie zmuszona zostawić Marco samego. Ta myśl ją przeraziła. Wiadomo, mogła go zostawić raz na jakiś czas przez noc samego, czy kawałek dnia, by zarobić w barze czy kogoś mieszkaniu, a nawet poświęcić troche czasu dla samej siebie, ale gdyby trafiła za kratki - to szybko nie wróci. I będzie zdany sam na siebie.
    Zgłupiała gdy została przez kogoś przyciągniętą na kolana. Jej oczu zrobiły sie wielkie, ciało automatycznie zesztywniało. Co jak co, jedyny jakikolwiek bliższy kontakt to miała z swoim bratem, jak zmuszona była go kąpać. No ale to co innego, kompletnie. Z początku myślą, iż miał zamiar ją wydać, nie pozwolić uciec. Jednakże szept jego głosu, upewnił ją, że sie myli. Powiedziałaby, że zapach sake nie robił na niej wrażenia. Pracowało jako barmanka, nauczyła sie go ignorować. Nie ruszała sie przez jakiś czas, postanowiła mu po prostu zaufać. Cóż, zważywszy na sytuacje innego wyjścia nie miała.
    Jej ruchy były ociężałe, gdy w końcu z niego zeszła. Wciąż czuła jego zapach mieszający się z alkoholem, dotyk jego ciała. Czuła się... Jak idiotka? Tak, totalna. Jednak jak juz sobie odetchnęła, wrocila do siebie i przy nim usiadła. Dostrzegła w jego oczach smutek, ale nie sądziła by był skory do zwierzeń. Dodatkowo intrygowała ją jego maska, przez co na myśl przychodził jej Kakashi. To jakaś moda czy co?
    - Dziękuję za uratowanie mi tyłka - powiedziała na wstępie, bo przeciez wypadało. W końcu mógł olać sprawę i sie nie wtrącać. Gestem poprosiła barmana o swój kieliszek. Miała opowiadać o domyślała się, co mu mogło chodzić po głowie.
    - To dosyć proste. Lubię sie bawić w policjantów i złodziei, zwłaszcza w nocy. To daje dość interesujący klimat, jeśli wiesz o co mi chodzi. - rzucila, co było po części prawda. Brzmiało to jak żart, ale w sumie nim nie było. Do tego nawet uśmiechnęła się ironicznie, kto by mógł pomyśleć, iż mowila prawdę? - Poza tym, to dłuuuuga i nudna historia, wierz mi. Ah, też niezwykle prosta - dodała, biorąc następnie pierwszy łyk sake. Przyjrzała sie mężczyźnie, dopiero teraz tak porządnie. No i w sumie nie był zły, nawet z tymi okryciami.

    Alia

    OdpowiedzUsuń
  12. Tym razem to ona spojrzała na niego z rozbawieniem. Miała iść wyrywać kogokolwiek z jakimś facetem u boku? Przecież to był skuteczny straszak na wszystkich.
    — Nie. Dzisiaj nie wyrywam, chleję tylko — stwierdziła, odgarniając gęste włosy z ramienia. — Ale nie ukrywam, miło byłoby się na coś popatrzeć.
    Wyszli z bloku, w którym mieszkała i skierowali się w stronę centrum Konohy, gdzie znajdowały się te lepsze bary i kompletne speluny, na zapach których miałoby się ochotę wyjść i zwymiotować. A potem nigdy nie wracać.

    Risa

    OdpowiedzUsuń
  13. - Specjalnie dla Ciebie zadbam, żeby Cię użarł! - parsknął Issei, siadając obok chłopaka. Seksowna barmanka, na której widok niejeden Shinobi musiał się oblizywać jak kot odegnany od mleka, podała mu szklaneczkę sake. Nie ma to jak prawdziwie męska popijawa!
    Wyprostował się. Był wysoki, znacznie wyższy niż wtedy. Od bitwy pod Shunmeirei minęło już osiemnaście miesięcy. Czas ten przyniósł mu wiele śmierci, wiele smutków, wiele zmian - także tych fizycznych. Przybyło blizn, przybyło ledwie widocznych zmarszczek, nienawiści, celów do likwidacji.
    A także niezrealizowanych planów, bólu na myśl o tym, że mogłoby być tak pięknie, gdyby jego alkoholizm niczego nie spierdolił. Zadzwonił niedbale zgrabnymi, wytrenowanymi palcami w czyste szkło kieliszka. Ten dźwięk musiał przywodzić na myśl wspomnienia.
    Naoto...Przyjaciel. Wróg? Może kiedyś. Potrafili się dogadywać, walczyć ramię w ramię. Potrafili wkurwiać się na pomysły pana Naruto, unikać Ślimaczej Księżniczki jak ognia. Umieli odrzucać dziedzictwo rodzinnych wiosek, gdy zachodziła taka potrzeba
    Obaj byli psami swoich Kage, niewolnikami zasad, z których wyzwolili się po wojnie. Wojna może i niszczy to, co nazywamy życiem, ale i może być wyzwoleniem od przerażającej przeszłości, niosącej za sobą tylko echa pamięci. Pamięci o kobietach, które zmarły, o rodzicach rozsypujących się w proch.
    Wychylił łyk. Na wzmiankę o swoich kudłach wydął wargi z oburzeniem. On akurat ma dobre włosy, nierzucające się w oczy! Nikt ich przecież nie zapamięta! Ilu brunetów kręci się po bożym świecie i morduje? Na pewno więcej niż białowłosych psychopatów!
    - Przynajmniej na moje włosy nie zwraca się tak uwagi. - zadrwił. - Ty za to rzucasz się w oczy jak dziwka, co pierwszy raz na ulicę wyszła. Powtarzam Ci już po raz nie wiadomo który, że tak jasny kolor włosów jest jak szyld! "Tu jestem, złapcie mnie i zamknijcie do pierdla!" - sparodiował głos Naoto.
    Zabawne. Mimo upływu miesięcy, dni, godzin, nawet lat Issei Kurogawa nadal miał zdolności aktorskie, które przekładały się na zdolność odtwarzania cech charakterystycznych przyjaciół i wrogów zarazem. Uśmiechnął się. Przez jakiś czas pili w milczeniu. Jak tu zacząć rozmowę? Nie miał pojęcia...
    W każdym razie nie przyszedł tu po misję. Ani po wspólne mordobicie na wrogach. Dziś wyjątkowo wziął sobie inną fuchę. Było to konieczne nie tylko ze względu na stan Naoto, gotowego przenieść się lada chwila w niebiosy po zapiciu się na śmierć, ale także gniewu Utsukushi. Już raz poznał, czym jest wkurwiona kocica,
    i bogowie mu świadkami, że nie miał najmniejszej ochoty fundować sobie replaya! Spojrzał z żalem na siebie. Piękne ślady pazurów Sudu i Kogekiego ozdobiły mu tyłek oraz znacznie wyższe okolice, acz na całe szczęście wszystkie ślady napaści zamaskował płaszcz.
    [i] -Kokuangyo no Jutsu. [/i] - zaintonował śpiewnie, sprawiając, że Naoto otoczyła na chwilę ciemność. Co, jak co, ale genjutsu to akurat była jego działka. Wyniósł zamroczonego chłopaka z lokalu. Przemykając się uliczkami i dachami, dotarł do swojego mieszkania. Niewielka, obskurna kawalerka wojskowego w centrum
    nie była może jakimś cudem architektury; niemniej jednak dawało się tu wyżyć. Rzucił go na kanapę, po czym przerwał działanie techniki. Może była to zbędna ostrożność, ale jednak ostrożność.
    [i]- Poza tym aż tak starożytnym debilem nie jestem, żeby cię na misje wyciągać. Znamy się nie od dzisiaj. [/i] - mówił, nalewając sobie w kuchni wody i wkładając do niej kostki lodu. [i]- Obaj musimy opić fakt, że wyzwoliliśmy się z więzów służby. Nie jesteśmy już niczyimi psami. Twoje koteły chciały przysługi, więc im ją wyświadczyłem. Amen. [/i]

    OdpowiedzUsuń
  14. [ Hej ^^ Watek?]

    Mai i Melanie

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Ooo no okey xD Hym w sumie to pan Senju może się kumplować z Nishio xD Chociaż, chociaż who knows? :D
    Noo, początkowo, jak go tworzyłam, ale to było jeszcze na starszych odsłonach tego grupowca, to był to Mahiro Fuwa, ale po jakimś czasie stwierdziłam, że Izaya bardziej oddaje jego charakter, w końcu... oboje to świry jakby nie patrzeć :3]

    Nishio

    OdpowiedzUsuń
  16. Toruviel Adamantis22 marca 2015 18:05

    Risa spojrzała na niego ironicznie i parsknęła śmiechem. Raczej takim ironicznym, niż rozbawionym.
    — Nie mów do mnie Risuś — powiedziała.
    Po chwili weszła do jednego z konoszańskich barów. Było tu dość tłoczno, ale to nie była speluna; klientela nie była żulami czy też innymi "typami spod ciemnej gwiazdy". Po prostu zwykli ludzie.
    Risa spojrzała w bok. Przy jednym ze stolików migdaliła się jakaś para. Risa westchnęła i spojrzała w drugi bok. Tam z kolei dwójka facetów miała się chyba zaraz pobić. Risa westchnęła drugi raz i poszła do baru.
    — Krwawą Mary — rzuciła.
    Usiadła na krzesełku obok Naoto.

    Risa

    OdpowiedzUsuń
  17. Popatrzyła na niego przez chwilę, by następnie odwrócić wzrok w stronę kieliszka. Nalała sobie po raz kolejny sake, nie przejmując sie, że nawet za to nie płaci.
    - Ah, skoro tak bardzo lubimy sie w to bawić to może kiedyś zobaczymy, kto jest lepszy - rzucila, nawet się uśmiechając ciepło. Alia mimo wszystko była miła i wesoła, jednocześnie zbyt dojrzała, czego z reguły nie widac.
    Na propozycje o wygadaniu się, chwile milczała, zastanawiając sie czy warto. Nikomu sie z tego nie zwierzała, nie lubiła sie nad sobą użalać. Przegryzła dolną wargę, spojrzała na niego. Wypiła kolejnego kielicha. A co jej szkodzi? I tak pewnie widzi go ostatni raz.
    - Wiesz czemu jest łatwa? Bo nie wiem, kim jestem. Nie pamiętam skąd pochodzę, kim byli moi rodzice... Moje wspomnienia rozpoczynają sie od momentu wojny, gdzie z moim młodszym bratem uciekaliśmy z wioski do wioski. Właściwie to nawet nie pamiętam dlaczego, ale bardzo się bałam tego czegoś. - Zaczęła powoli, skupiając wzrok na ścianie, jej wyraz twarzy był wyjątkowo pusty, nic nie wyrażał. - Pewnego dnia, dopadł nas jeden z tych żywych trupów, taki mega dobry. Chciałam obronić Marco, ale szybko mnie pokonał. Mój młodszy braciszek postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Uważał się za głowę rodziny, stanął przede mną i wbił w klatkę umarlaka nóż kuchenny. Wkurzył sie i potraktował go jakimś dziwnym jutsu, przez które chłopak jest całkowicie uzależniony ode mnie. Każdego dnia traci coraz więcej sil. Raz wydaje się cudownie pełny energii, a raz nie potrafi sie nawet samodzielnie pożywić. Problemy z oddychaniem, sercem, funkcjonowaniem... Medycy nie potrafią mu pomóc. Jedynie Tsunade przygotowala leki, ktore sa w stanie nieco spowolnić działanie jutsu, co jakiś czas przechodzi tez krótki zabieg. A to wszystko kosztuje. Pracuje jako barmanka, przez co nie jestem w stanie załatwić mu odpowiedniego życia, marna pensja. Dlatego dorabiam sobie nocami. Chyba rozumiesz, bawię sie w policjanta i złodzieja - powiedziała, uśmiechając sie pod nosem. - Oto historia. Widzisz? Bardzo łatwa do zrozumienia. Kradnę by pomóc, taki paradoks - stwierdzila, wzruszając niby to ramionami nie przejmując sie niczym. Takir miała zamiar zostawić wrażenie. Nie rozpłacze sie, tylko się uśmiechnie. Zaśmieje. - Marco jest dla mnie najważniejszy. Jest moją jedyną rodziną, dla niego okradne nawet samego Hokage. Ba, jak będzie trzeba to odbiorę życie.
    Znów sie napila. Dopiero teraz spojrzała na swojego towarzysza.
    -No a ty? Jakas pokrecona histroria? Albo zaraz ci się odwidzi i jednak zwrócisz mnie w ręce policji? No, teraz twoja kolej - rzekła, chowając kosmyk włosów za ucho.

    Alia

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Ochota na powiązanie zawsze jest ^.^ Mogliby oczywiście znać sie z przeszłości i akurat poznaliby się w takim momencie kiedy mieli gorszy czas w swoim życiu i by się zakolegowali czy coś, mogliby nawet wtedy razem współpracować. I spotkaliby się może poza Konohą? Kuro szedłby za jakimś kotem i zwierzak doprowadziłby go do Natao, Mel by szukała małego i tam by się cała trójka spotkała. Może wynikłaby jakaś kłótnia podczas której Kuro dostałby swojego nagłego ataku choroby i musieliby iść do szpitala czy coś.]

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  19. [ Pewnie. Tyle, że Ren jest specyficzny.. on nie rozumie uczuć typu "miłość" "strata" "rozłąka" i innych podobnych. Więc jeśli Senju przeżywał jakieś rozterki to Nishio tylko i wyłącznie mógłby rzucić mu jaką uwagę odnośnie, że faceci nie powinni beczeć, bo to i tak nic nie da etc.
    Oo pewnie. Co powiesz na to by byli to kumple typowo - pogadać - nachlać się - obić mordę - chlać dalej? xD W sumie ciężko mi idą wątki męsko męskie, ale można zacząć od tego, że Nishio przyszedłby wkurwiony i zacząłby się żalić na córkę? Hyyyym?]

    Nishio.

    OdpowiedzUsuń